Ze stolicy Słowenii przejechaliśmy do jednej z największych jaskiń w Europie - do Jaskini Postojnej. Wejście do jamy zupełnie nie robi wrażenia, ponieważ jest aż do bólu unowocześnione, jednak wnętrze jaskini potrafi chwilami zaprzeć dech w piersi.
Do wnętrza tej ponad 20-sto kilometrowej jaskini prowadzi kolejka, która umożliwia szybkie podziwianie stalagmitów, stalaktytów i stalagnatów. W tej pierwszej części jest nadzwyczajnie sucho, jak na jaskinię, ale później Postojna nadrabia.
Na wzmiankę zasługują zapamiętane przeze mnie Spaghetti Hall, czyli miejsce, w którym z sufitu wyrastają maleńkie stalaktyty, Red Hall, czyli sala z tworami czerwonymi od związków żelaza i White Hall, czyli prześliczne czyściutkie białe "stala-skały". Do tych sal przechodzi się po wysoko zawieszonym mostku, zbudowanym jeszcze przez Niemców. Symbole jaskini - stalagmit Brylant, stalagnat Diament, zwany też Gotycką Kolumną, czy salamandra różowa - nie zrobiły na mnie wrażenia. A może wyrażę się inaczej - były inne twory, które bardziej mnie zachwyciły. Pod koniec zwiedzania jaskini ogląda się salę koncertową, która jest dosyć duża (znowu, nie robi na mnie takiego wrażenia, jakie powinna), i w której echo rozchodzi się do ok. 6 sekund. W okresie świątecznym i noworocznym odbywają się tam prawdziwe koncerty, ale podobno klimat jaskini nie jest dobry ani dla strun głosowych, ani dla instrumentów.
Następnie wagonikami wyjeżdża się do wyjścia i przekraczając je, czuje się buchnięcie ciepłego powietrza, ponieważ temperatura w jaskini to 9ºC, a na zewnątrz jest jakieś 29ºC.