Dzisiaj rano wyruszyliśmy z hotelu w Medenie do Trogiru.
Trogir to niewielkie portowe miasto położone w Dalmacji. Początek zwiedzania miał miejsce na targu, który był połączeniem giełdy i targu spożywczego. Oprócz ubrań, okularów, biżuterii czy pamiątek, można było kupić na nim lody (lawendowe!) oraz owoce i warzywa, sprzedawane najczęściej przez starsze babcie, które zapewne hodują coś koło domu.
Następnie przeszliśmy na stare miasto, na Rynek Jana Pawła II (który w Trogirze nigdy nie był, ale wylądował na lotnisku w Splicie, którego część należy do miasta). Przy owym rynku znajdował się ratusz, sala sądu, pałac dla władcy i osobny pałac dla jego syna (córka albo wychodziła za mąż, albo szła do klasztoru) oraz katedra.
Katedra pochodzi z bodajże XII w. i rzeczą, która dziwi w jej wnętrzu, jest baldachim w kształcie domu nad ołtarzem. W kościele znajduje się skarbiec z m.in. relikwiami biskupa - jego rękami odlanymi w złocie. Przy okazji pobytu w katedrze, przewodnik opowiedział nam legendę o pewnym stworku, który biegał po mieście i zbierał szczęście, następnie obdarowując nim ludzi, którzy pociągnęli go za włosy.
Wchodząc na 47-mio metrową wieżę katedry, można podziwiać Trogir z przepięknej perspektywy - widać skaliste wzgórza, turkusowe morze i jednorodne budynki z kamienia, pokryte czerwoną dachówką